Za zespołem Komando Bimber stoi niejaki Kowboj. Perkusista, który ostatnio wspierał wokalnie Contra Boys w utworze „Rudy Władek”. Bardziej zaawansowani na pewno kumają tego zawodnika też z innej produkcji no ale kmwtw. Pan Kowboj w swoim zespole oprócz walenia w gary obsługuje również mikrofon. Głos jak i sposób śpiewania ma dosyć oryginalny ale fajnie się go słucha. Ogólnie cała muzyka jaką serwuje nam kapela to może nie nowość ale na pewno swego rodzaju świeżość na scenie. Praktycznie nikt tak nie gra. Całość kojarzy się z ostatnim albumem CB i chyba najłatwiej napisać, że jest to lajtowy punk rock mocno podszyty rock n rollem. Jest melodyjnie, ani nie za szybko ani nie za wolno, sporo zajebistych chórów i gitarka fajnie chodzi. Po prostu takie granie na luzie. Choć może nie ma tu absolutnych hitów a czasem może brakować mocniejszego pierdolnięcia to nie sposób nie lubić tej płyty. Idealna muza na podróż, pijacką imprezę czy też wyluzowanie się po pracy w sobotnie popołudnie. Mi najbardziej podeszły „Dobra passa”, „Chuligańska więź”, „Zatrzymaj się” – trochę w klimacie ska oraz nieco szybsze i mocniejsze „Miejskie getto”. Wyróżniłbym jeszcze „Prawdziwych przyjaciół…” ale i tak trzeba zaznaczyć, że cała płyta jest na dość wyrównanym poziomie. Na zakończenie albumu mamy dwa covery. Pierwszy z nich to świetna przeróbka „Yellow submarine” The Beatles oczywiście z innym tekstem, a drugi to klasyk Grzesiuka „Siekiera, motyka” z tekstem już tylko nieco zmienionym. Na deser nie powalający ale całkiem przyzwoity teledysk do „Dobrej passy”. Szatą graficzną wydawnictwa zajął się Jakub Stański i po raz kolejny stanął na wysokości zadania, no może przydałoby się jeszcze parę zdjęć. Jeśli mieliście ciężki dzień to ta płyta będzie odpowiednim muzycznym lekarstwem. Otwórzcie sobie zimne piwko, usiądźcie wygodnie w fotelu i włączcie np. „Nie ma szacunku”. Wyluzowanie i poprawa nastroju gwarantowane, sprawdźcie sami – polecam!
8/10 Włodek